NIEBIBLIJNY KALWINIZM. CZY NAPRAWDĘ? Cz. I.

NIEBIBLIJNY KALWINIZM. CZY NAPRAWDĘ? Cz. I.

Już jakiś czas temu miałem styczność z artykułem „Kalwinizm pewność zbawienia dla niekoniecznie zbawionych” opublikowanym na stronie chlebznieba.pl. Niestety wówczas nie dane mi było się tym zająć. Artykuł ten niestety krąży w sieci i jest udostępniany jako młot na teologię reformowaną, który ma rozbić w pył każdą z jej doktryn. Jest zatem artykuł ten według jego autora refutacją kalwinizmu, aczkolwiek aby być uczciwym wobec prawdy historycznej i biblijnej sam musi podlegać głębokiej refutacji.

Postanowiłem zatem zmierzyć się z tym artykułem analizując go zdanie po zdaniu, akapit po akapicie, aby pokazać prawdę lub objawić fałsz. Będę cytował praktycznie każdy akapit, a czasami nawet oddzielne zdania mierząc się z ich zawartością. Dlatego analiza ta będzie podzielona na kilka części, które będą publikowane co tydzień. Zachęcam każdego do uważnego przeczytania tekstu cytowanego, odpowiedzi z mojej strony, a następnie do własnych przemyśleń na ten temat.

Powszechnie wiadomo, że polemizowanie z kalwinistami jest bardzo kłopotliwe ze względu na brak jednoznaczności, mnogość samo zaprzeczeń i mglistość Teologii Reformowanej. Sprawę komplikuje też fakt, że kalwiniści prawie nigdy nie odwołują się do Słowa Bożego, lecz do innych teologii, traktując Biblię wybiórczo i przytaczając tylko pewną cześć prawdy, z całkowitym pominięciem kontekstów biblijnych i większości fragmentów równoległych. Jednak analizując główne dogmaty kalwinizmu w świetle Bożego Słowa, sprawa staje się bardzo prosta ze względu na fakt, że Słowo Boże nie jest myślą teologiczną tylko mieczem, który w prosty sposób oddziela prawdę od fałszu, dlatego Jezus dał nam bardzo proste kryterium oceny: „Poznacie po owocach (duchowych)”. … każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce (Mt 7:17)

Teologia reformowana odwołuje się tylko Biblii. Autor zarzuca kalwinistom odwoływanie się do innych teologii. Niby jakich? Łatwo jest rzucić oskarżenie, gorzej jest je udowodnić. Niby w jaki sposób teologia reformowana traktuje Biblię wybiórczo? Autor zarzuca pomijanie kontekstów oraz fragmentów równoległych. Bardzo dużo zarzutów w jednym zdaniu, na jednym wdechu, wypowiedzianych jako pewniki bez żadnych dowodów.

Autor pisze, że Słowo Boże nie jest myślą teologiczną i dla zwiększenia efektu podkreśla, odwołując się, jak sądzę, do Listu do Hebrajczyków, że jest mieczem – oczywiście na przebrzydłych kalwinistów. Problem polega na tym, że autor albo do końca nie rozumie czym jest teologia, albo specjalnie używa takiego sofizmatu, aby w jak najgorszym świetle od samego początku ukazać nauczanie reformowane. Theos i logos – wiedza o Bogu, tym jest teologia. Teologia jest usystematyzowaniem tego co Bóg objawił. W swojej istocie więc nie jest w żaden sposób przeciwna funkcji słowa jako miecza na nieprawdę.

Trochę wcześniej w artykule autor ostrzegał, że kalwiniści wyrywają fragmenty z kontekstu, po czym sam wyrywa z kontekstu fragment z Ew. Mateusza, traktując wyrwany fragment jako broń, którą chce wycelować w tych, którzy stanęli po stronie protestanckiej ortodoksji.

Reformatorem Szwajcarii był Ulricht Zwingli (1484-1531), który uważał Biblię za jedyne źródło objawienia. Za jego czasów zlikwidowano msze święte, zniesiono celibat, sakramenty uznano tylko za symbole, a z kościołów usunięto ołtarze i obrazy. Na nabożeństwach zaczęto czytać Biblię, kazania głoszono w językach ojczystych, a Wieczerzę Pańską zaczęto przyjmować pod dwiema postaciami. Zwingli zginął z rąk katolików, a jego ciało zostało poćwiartowane i spalone. Po jego śmierci pojawił się w Szwajcarii francuski prawnik Jan Kalwin, który powielając założenia katolicyzmu, zaczął łączyć kompetencje duchownych z władzą świecką, gdyż chciał utworzyć własne państwo wyznaniowe. Kalwin bezkrytycznie podzielał prawie wszystkie nauki Augustyna z Hippony*, które ponad czterysta razy przytoczył w swoich dziełach i sukcesywnie wprowadzał w życie. W wyniku tego, kalwińska etyka zaczęła ewoluować w rodzaj restrykcyjnego prawa religijnego, a Szwajcarzy zaczęli żyć pod pręgierzem konsystorza – będącego kalwińskim odpowiednikiem katolickiej inkwizycji.

Zastosowane tu przez autora artykułu uogólnienia są aktem nieuczciwości w stosunku do historii. Szwajcaria w czasach Reformacji nie była jednym Państwem, a konfederacją kantonów. Huldrych (Ulryk) Zwingli jest reformatorem Zurychu, a nie Szwajcarii. Kalwin nie zajął jego miejsca. A propos to Zwingli dążył do podporządkowania dyscypliny kościoła władzom świeckim. Następcą Zwingliego w Zurychu został Henryk Bullinger, a nie Kalwin. Jan Kalwin przybył do Genewy, choć wcale to nie był wówczas jego cel podróży, uciekając z Paryża przed katolickimi prześladowaniami. Otóż 1 listopada 1533 r. rektor Uniwersytetu Paryskiego Nicholas Cop wygłosił w kościele franciszkańskim orację, po której ramię królewskie sięgnęło przeciw zwolennikom luteranizmu. Uciekać musiał sam Cop, uciekł także Kalwin, który był najprawdopodobniej autorem przemówienia Copa.

Kalwin nie powielał założeń katolicyzmu. Autor artykułu albo nie rozumie czym był w owym czasie katolicyzm albo używa takich uproszczeń w celu podkreślenia swoich założeń. Niezależnie od przyczyny, jest ogromne nadużycie teologiczne i historyczne. Chciałbym, by autor tego artykułu wykazał, jakie to założenia teologii katolickiej Kalwin wcielał w życie w kontrze do Zwinglego. Jeszcze w czasach swoich paryskich studiów Jan Kalwin wzorem Zwinglego nie podejmuje żadnych polemik z powszechnie panującym nurtem w teologii nurtem scholastycznym. Podobnie jak u Kalwina, myśl Ulryka Zwinglego zajmuje egzegetyczne pytanie o stosunek Bożej opatrzności i wszechmocy do ludzkiego życia.

Autor twierdzi, że Kalwin bezkrytycznie podzielał wszystkie nauki Augustyna. Czyli jakie? Co to znaczy wszystkie nauki Augustyna? Czy Autorowi chodzi o okres sporów z donatyzmem czy pelagianizmem. W kwestii sakramentologii, Augustyn nauczał, że sakrament dokonuje się nie dzięki wartości szafarza, ale dzięki temu, który go ustanowił. Należy pamiętać, że w czasach ojców kościoła sakramenty były traktowane bardziej mistagogicznie czyli służyły uświęcaniu. W średniowieczu traktowano je bardziej akademicko, podchodząc do nich w świetle filozoficznej metafizyki, dlatego też sformułowano pojęcie hylemorfizmu (każdy byt posiada formę i materię) co doprowadziło do sformułowania kolejnego pojęcia, że sakramenty działają ex opere operato. Tą formułę Jan Kalwin odrzucił,jako magiczną, mimo że była ona obecna implicite w sakramentologii Agustyna.

W czasach Kalwina mamy oprócz scholastyki dwie szkoły łączące myśl filozoficzną z teologią: via moderna oraz schola Augustiniana moderna, która łączyła myśl nominalną czyli zaprzeczającą realnemu istnieniu uniwersalnych pojęć z teologią Augustyna. Obie te szkoły w zakresie soteriologicznym kładły nacisk na różne aspekty. Via moderna reprezentowała podejście pelagiańskie, pamiętajmy, że potępione przez kościół, zaś schola Augustiniana moderna reprezentowała stanowisko tradycyjne, które kładło nacisk na konieczność łaski, na pierwszeństwo Boga w zbawieniu, na woluntarystyczny charakter zasług człowieka, w tym Jezusa oraz na podwójną predestynację. Woluntarystyczny charakter zasług oznacza, że wartość tych zasług nie wynika z ich wewnętrznego dobra, a z Bożego postanowienia. Zatem wartość zbawcza ofiary Chrystusa nie wynika z Jego samoofiarowania się, ale z powodu tego, że Bóg uznał ją za całkowicie wystarczającą.

Trzeba pamiętać, że nie tylko Jan Kalwin uznał wartość nauczań Augustyna, ale także Marcin Luter, a nawet wcześniej Duns Szkot, Tomasz z Akwinu czy inni wielcy teologowie tamtych czasów. W jaki sposób nauczanie Augustyna o łasce miałoby wpłynąć na restrykcyjne prawo rzekomo wprowadzane przez Kalwina? Autor tego nie wyjaśnia, a jedynie rzuca oskarżenie, które miałoby być dla nas pewnikiem.

…a Szwajcarzy zaczęli żyć pod pręgierzem konsystorza – będącego kalwińskim odpowiednikiem katolickiej inkwizycji. Kalwin dostrzegał potrzebę istnienia zdyscyplinowanego, dobrze zorganizowanego kościoła. Była to konieczność w tamtych czasach. Luteranizm cieszył się często wsparciem ze strony lokalnych władców według zasady „cuius regio eius religio”, tymczasem kościół reformowany często rozwijał się w warunkach wrogości ze strony władców. Ponownie, autor generalizuje twierdząc, że to Szwajcarzy żyli „pod pręgierzem” konsystorza, tymczasem zapomina, że wówczas nie istniało państwo Szwajcaria takim jakie znamy dzisiaj. Kiedy mówimy o konsystorzu, mówimy o Genewie.

Konsystorz składał się z 12 starszych świeckich, wybieranych przez Radę Miasta oraz Towarzystwo Czcigodnych Pastorów. Początkowo zajmował się głównie sprawami małżeńskimi od strony zarówno duszpasterskiej, jak i prawnej, choć Kalwin upatrywał w nim instrumentu utrzymania porządku ortodoksji. Konsystorz nigdy nie mógł wymierzać kar cywilnych, a tylko kościelne – ekskomunikę, ponieważ rada miasta zazdrośnie strzegła swojej jurysdykcji. W czasach Kalwina istniał spór pomiędzy zwolennikami Reformatora, a silnym gronem jego przeciwników, którzy uważali, że kara ekskomuniki również powinna znaleźć się w gestii rady miasta.

Autor artykułu wydaje się wykazywać całkowitą ignorancją co do faktycznego statusu Świętej Inkwizycji lub genewskiego konsystorza, co można wnioskować z jego porównania inkwizycji z konsystorzem genewskim.

Historycy podają, że za rządów Kalwina mieszkańcem Genewy nie mógł zostać żaden człowiek, który nie uznał Kalwińskiego wyznania wiary. Wielu historyków uważa, że ustrój tworzony przez Kalwina, będący mixem polityki, religii i ekonomii, był próbą tworzenia totalitaryzmu religijnego. Ludzi karano wtedy za wszelkie rozrywki, a nawet za zawieranie małżeństw z członkami innych odłamów reformacji. Natomiast sama Genewa zamieniła się w miasto stłamszonych ludzi, żyjących niczym podczas żałoby. Odnotowano też torturowanie i spalenie na stosie ponad sześćdziesięciu osób, w tym wielu pobożnych anabaptystów, a kara śmierci była orzekana nawet wobec dzieci. Natomiast za krytyczny stosunek do wyroków konsystorza skazywano ludzi na wygnanie.

A jaka jest prawda? W pierwszym okresie pobytu w Genewie, Kalwin został niższej rangi urzędnikiem, otrzymując urząd pastora bez żadnej ordynacji. Wówczas pastorzy byli odcięci od wpływów i pieniędzy. Do końca życia Kalwin nie został pełnoprawnym obywatelem Genewy. W tym czasie to rada miasta kontrolowała dyscyplinę kościelną.

Jan Kalwin zaproponował władzom miasta, by każdy nowy mieszkaniec Genewy podpisał akt lojalności w stosunku do 21 artykułów wiary, co miało zapobiec próbom przywrócenia w mieście wiary rzymskokatolickiej. To władze rozciągnęły ten obowiązek na każdego mieszkańca miasta.

Już w 1537 roku, rada miasta sprzeciwiła się jakiejkolwiek władzy sądowniczej po stronie kościoła, nakazując, by każdy (niezależnie od decyzji konsystorza) miał prawo, jeśli chce przystąpić do komunii. Rada miasta skłaniała się do modelu reformacji zaczerpniętego z Brna raczej niż od Kalwina.

Przeciwników Kalwina stracono nie na podstawie ich niechęci do Kalwina, a po skandalu z traktatem z Brnem, którego zwolennikami byli. Kalwin powrócił z wygnania do Genewy na wyraźną prośbę Farela oraz rady miasta, która zdała sobie sprawę z konieczności reform nie tylko morale mieszkańców miasta, ale całego systemu religijnego.

Mit „wielkiego dyktatora Genewy” to wytwór XIX i XX w. Honore de Balzac pisał w Komedii Ludzkiej, że po powrocie Kalwina rozpoczęły się egzekucje i religijny terror. Ten mit został zakorzeniony w wyobraźni przeciwników kalwinizmu, stając się naczelnym dowodem winy Reformatora z Genewy. Problem w tym, że w tamtym czasie nie odnotowano w Genewie żadnego panującego terroru, a sam Kalwin nie miał ani władzy ani pozycji, by kierować miastem.

Za czasów Kalwina w Genewie zginęła z powodów religijnych tylko jedna osoba, Miguel Servet, a rola Kalwina w jego skazaniu, wbrew powszechnej opinii była bardzo ograniczona.

W XX wieku, Jana Kalwina próbował zdyskredytować angielski pisarz Aldous Huxley. Stwierdził on, bez żadnych dowodów, że za czasów Kalwina w Genewie, za podniesienie ręki na rodziców, ścięto dziecku głowę. Genewskie archiwa sądowe z tamtych czasów, które pozostają kompletne, nie odnotowują żadnego takiego wydarzenia, a co więcej genewskie kodeksy prawne nie zawierają żadnej podstawy prawnej dla takiej kary.

Dla autora artykułu zatem Balzac i Huxley to historycy, którzy dokumentują terror kalwinistyczny w Genewie. Ponownie nasuwa się jeden wniosek, albo autor jest zbyt leniwy aby sięgnąć do jakichkolwiek dokumentów źródłowych, albo celowo propaguje nieprawdę, zakładając, że większość czytelników tego nie sprawdzi.

Podczas reformacji, poszczególne miasta i państwa opowiadały się za katolicyzmem, luteranizmem bądź kalwinizmem, co wywoływało wiele konfliktów społecznych. Skłóceni bywali także sami reformatorzy, których niejednokrotnie łączyła walka o władzę i wspólny wróg, zamiast Chrystusa i pragnienia dążenia do prawdy. Reformatorzy zgadzali się, że podstawą wiary powinna być Biblia, jednak po synodzie w Dordrechcie, kością niezgody pozostała kwestia komunii i niebiblijna doktryna Kalwina o predestynacji (określana akronimem TULIP), która mówi, że przed założeniem świata Bóg wybrał imiennie niewielką część ludzi do zbawienia, a całą resztę zaocznie skazał na potępienie.

Rozważania na temat zależności pomiędzy ojcami Reformacji i implikacji historycznych są zbyt skomplikowane, aby uczciwie zmieścić je w jednym zdaniu i poddać takiej ocenie jakiej poddał cała masę wydarzeń oraz osób żyjących 500 lat temu autor artykułu.

Cieszę się, że chociaż autor zauważa, że jednak Sola Scriptura cechowała całą reformację. Co do synodu w Dortrechcie, należy zauważyć, że powodem jego zwołania była nauka Jakuba Arminiusza sformułowana przez jego zwolenników w 5 artykułach Remonstracji. Cała nauka Arminiusza, który pierwotnie był pastorem kalwińskim zadziwiająco wykazuje podobieństwa z katolickim nauczaniem jezuity i przyjacielem Ignacego Loyoli, Luisa de Moliny, którą wypracował w odpowiedzi na naukę reformacji o łasce. Czasami w pracy Arminiusza i deMoliny można odnaleźć praktycznie teksty paralelne. Synod w Dort (dortrecht) odpowiedział potępieniem Remonstracji, a na 5 artykułów zwolenników Arminiusza odpowiedział 5 doktrynami łaski, tworząc w ten sposób systematyczną naukę, którą dzisiaj nazywamy teologią reformowaną.

Starałem się uniknąć tego sformułowania, ale niestety jest ono konieczne. Manipulacja. Autor pisze, że kalwinizm zakłada, że Bóg wybrał sobie imienną „niewielką” część ludzi do zbawienia. Żaden kalwinista nigdy nie naucza co do ilości wybranych osób do zbawienia. Nigdy nikt jej nie ograniczał, ponieważ nikt z ludzi nie zna tej liczby. Wręcz przeciwnie, jako kalwiniści mamy nadzieję i modlimy się o jak najliczniejszą rzeszę zbawionych. To sformułowanie nie jest prezentacją nauczania reformowanego, a najzwyklejszą manipulacją, co wydaje się być oczywiste z analizy wcześniejszych akapitów tego artykułu.

Sformułowanie „zaocznie skazał” ponownie pokazuje całkowite niezrozumienie lub manipulację po stronie autora. Sformułowanie „zaocznie” wskazuje, że Bóg skazał pewne osoby na potępienie niezależnie od tego czy są w swoich czynach dobre czy złe. Ma to wiele implikacji. Po pierwsze autor chce pokazać, że kalwinizm ukazuje obraz Boga niesprawiedliwego, który nie czeka na wynik ludzkiego życia tylko skazuje bez dowodów, zaocznie. Autor nie zdobywa się nawet na odrobinę refleksji, że właśnie całkowicie pozbawił Boga możliwości tzw. wiedzy uprzedniej? Po drugie wkłada los człowieka w jego ręce, ograniczając moc zbawczą lub sprawiedliwy sąd po stronie Boga. Po trzecie, zakłada, nawet wbrew historycznym arminianom, że człowiek jest dobry i tylko może zgrzeszyć, ponieważ sąd post factum jest koniecznością tylko w takiej konfiguracji.

Wyraźnie widać, że autor nie ma zupełnego pojęcia o czym mówi, a jeśli ma, to chce przedstawić czytelnikowi zupełnie wypaczony obraz.

W późniejszym czasie, na podstawie tej doktryny Holenderski Kościół Reformowany przez wiele lat wspierał segregację rasową w RPA. Nelson Mandela utrzymywał, że kalwinizm jest współodpowiedzialny za politykę apartheidu, dając mu podstawy ideologiczne, które zakładały, że biali mieszkańcy RPA są ludźmi wybranymi przez Boga, a czarni zostali stworzeni aby im służyć. Holenderski Kościół Reformowany przeprosił za to, dopiero pod koniec XX wieku. Jego przywódcy, w ”Deklaracji z Rustenburga” napisali: „Niektórzy z nas nie cofnęli się przed wypaczaniem Biblii, aby usprawiedliwiać apartheid. W rezultacie wielu ludzi uwierzyło, że polityka apartheidu była usankcjonowana przez Boga”. Tym sposobem doktryna kalwińska nie tylko przyczyniała się do cierpień milionów osób, spowodowanych dyskryminacją rasową, ale też całą winę zrzucała na Boga.

Nikt nie usprawiedliwia uczestnictwa chrześcijan jako całego Ciała Chrystusowego w zbrodniach apartheidu, ale ten fragment artykułu jest całkowitą manipulacją. Fragment z deklaracji z Rustenburga został przedstawiony jako wyznanie grzechów kościoła reformowanego, a wypaczeniem Biblii miałaby być teologia reformowana. Powtórzę jeszcze raz, jest to całkowita manipulacja. Deklarację powstała w ramach Narodowej Konferencji Przywódców Kościoła Południowej Afryki, a więc organizacji zrzeszającej przywódców chrześcijańskich różnych denominacji. W 2.5.1. czytamy: Niektórzy z nas aktywnie używali Biblii w sposób niewłaściwy [actively misused Biblie], aby usprawiedliwić apartheid, wiodąc wielu do wiary, że został on przez Boga usankcjonowany. Później naciskaliśmy, że jego motywy były dobre mimo że efekty były złe. Nasze powolne działanie w odrzucaniu apartheidu jako grzechu, zachęciło rząd do jego utrzymania. Dalej w 2.5.2. czytamy: Niektórzy z nas zignorowali zło apartheidu, nadając duchowy wymiar Ewangelii przez głoszenie wystarczalności indywidualnego zbawienia bez przemiany społecznej. Zatem czytając Deklarację w jej kontekście widzimy czym jest niewłaściwe użycie Biblii. Nie ma tu mowy o wypaczeniu Biblii, a już tym bardziej, że teologia reformowana miałaby być tym wypaczeniem. Kolejne kłamstwo autora artykułu.

Segregacja rasowa była faktem jeszcze w latach 60. XX wieku w USA. Pośród rasistów byli reformowani, zielonoświątkowcy, baptyści, metodyści. Konfesja o niczym nie świadczy. Pośród ludzi walczących z rasizmem byli metodyści, zielonoświątkowcy czy reformowani. Teologia reformowana nigdy nie nauczała segregacji, ani nie jest podstawą segregacji rasowej. Oczywistym jest fakt, że pewni ludzie wykorzystywali doktryny łaski do usprawiedliwiania swego grzechu. Czy fakt, że w pewnym uogólnieniu kobiety są słabsze fizycznie od mężczyzn powinien być zachętą do traktowania kobiet jako gorszego rodzaju człowieka? W żadnym razie, a jednak byli tacy, którzy to wykorzystywali. Czy jednak z powodu tych osób mamy twierdzić coś innego?

Jan Kalwin, w przeciwieństwie do współczesnych kalwinistów, nigdy nie uczynił z predestynacji głównego punktu swojej dogmatyki ani nauki głównej, gdyż najważniejszą częścią jego nauk była Teologia Przymierza, przywiązywanie wielkiej wagi do ksiąg teologicznych oraz wielu innych doktryn Augustyna z Hippony tj, chrzest niemowląt, alegoryczna interpretacja pism i nauczanie, że Jezus powróci dopiero po 1000-letnim królestwie (postmillenializm).

Nie znam ani jednego współczesnego kalwinisty, który by czynił z predestynacji główny punkt swojej dogmatyki. Predestynacja wynika z doktryny o bezwarunkowym wybraniu czyli doktryny o wolności Boga w postanowieniu kogo chce zbawić. Widać wyraźnie, że autor tak naprawdę nie prowadzi dyskusji z teologią reformowaną, ale ze swoją wizją tego czym jest teologia reformowana, a tą właśnie wizję próbuje wcisnąć czytelnikowi jako prawdę o kalwinizmie.

Co do chrztu niemowląt, jak już wspomniałem, był on praktykowany w kościele jeszcze przed Augustynem, zatem nie wprowadzał on niczego nowego. Poza tym kwestia chrztu dzieci nie ma wiele wspólnego z soteriologią reformowaną ponieważ dotyczy ona wielu denominacji, które nie podzielają nauki reformowanej.

Kolejnym przykładem albo ignorancji albo celowej manipulacji jest twierdzenie, że Augustyn jest twórcą doktryny alegorycznej interpretacji Pisma. Po pierwsze alegoreza nie jest doktryną, a metodą interpretacji Pisma. Po drugie jej największym orędownikiem i de facto ojcem był żyjący o wiele wcześniej Orygenes. Jeśli chodzi o Kalwina to jest on uważany i to nie tylko przez osoby reformowane za ojca współczesnej egzegezy. Co do millenializmu, to Augustyn raczej był amillenialistą.

Teologia TULIP została zatwierdzona dopiero na synodzie w Dordrechcie jako kontra, wobec znacznie bardziej biblijnych założeń Jakuba Arminiusza, który sprzeciwiał się kalwińskiej idei predestynacji podkreślając, że zbawienie jest darem, który Bóg oferuje ludziom mającym wolną wolę i każdy sam decyduje jak spędzi wieczność. Sama dogmatyka TULIP zyskała rozgłos znacznie później z powodu rozłamów, które nagminnie powodowała i konflików z innymi odłamami reformacji.

Synod w Dort (Dortrechcie) potwierdził nauczanie reformowane i streścił je w pięciu punktach, które odnosiły się do każdego z 5 punktów Remonstracji. Teologia Jakuba Arminiusza nie jest wcześniejsza niż teologia reformowana, za to wykazuje bardzo wiele wspólnego z katolickim molinizmem. Ciężko jest stwierdzić, na podstawie czego autor twierdzi, że arminianizm jest bardziej biblijny. Jest tylko i wyłącznie arbitralne stwierdzenie autora. Zdaje się, że autor nie wie lub specjalnie nie wspomina o tym, że remonstracja historycznie również wyznawała doktrynę wybrania, ale oparta nie na postanowieniu Bożym, a na „pośredniej wiedzy Boga” czyli koncepcie stworzonym przez jezuitę Luisa deMolinę. Co do doktryny o pewności zbawienia ani Arminiusz ani remonstranci nie byli pewni.

O jakich faktach historycznych mówi w ostatnim zdaniu tego akapitu autor – nie wiadomo. O jakich rozłamach mówi, także nie wiadomo. O jakich odłamach reformacji i o jakich konfliktach, także nie wiemy. Jasno widać, że artykuł ten nie ma na celu przekazania prawdy historycznej, ale jest realizacją z góry założonego celu – całkowitego zniechęcenia do jakiegokolwiek studium teologii reformowanej, nawet za cenę kłamstw. Tymczasem podziały są kreowane wzdłuż liberalizacji nauki biblijnej w różnych denominacjach: w luteranizmie czy metodyzmie i nie ma to żadnego związku z teologią reformowaną.

Te dziwne założenia, będące fundamentem współczesnego kalwinizmu, bardzo mocno wypaczają zarówno Bożą łaskę, Bożą miłość i Bożą sprawiedliwość, jak również biblijne warunki zbawienia.

Te dziwne, jak to określa autor, założenia są tym napędzało całą reformację oraz wielkie przemiany społeczne. To niechęć autora do doktryn łaski powoduje, że autor nie chce sięgnąć do literatury historycznej. Tak samo, nie ma podstaw egzegetycznych do stwierdzeń na temat samej teologii reformowanej. Są to zwykłe kalumnie.

Kalwinizm uznaje też chrzest niemowląt i istnienie grzechu pierworodnego, jednak w pojęciu kalwinizmu chrzest nie ma związku z tym grzechem, ani z tym, co mówi Biblia. Praktykowanie chrztu niemowląt uzasadniane jest Teologią Przymierza, w myśl której istnieje tylko jedno przymierze, ale w czasach Nowego Testamentu Kościół przejął miejsce Izraela.

I ponownie mamy do czynienia z uogólnianiem, arbitralnymi stwierdzeniami oraz niezrozumieniem. Doktryny łaski nie są bezpośrednio związane z teologią przymierzy. Poza tym nie ma jednej kalwińskiej teologii przymierzy. Co więcej, wśród kalwinistów znajdują się też dyspensacjonaliści. Inaczej teologię przymierzy rozumieją prezbiterianie, a inaczej reformowani baptyści. W rozumieniu baptystów wszystkie przymierza ST wskazywały na przymierze w Chrystusie. Stwierdzenie „w czasach Nowego Testamentu Kościół przejął miejsce Izraela” sugeruje jakoby doktryny łaski – soteriologia reformowana nauczała, że Bóg odrzucił Izraela i zastąpił go kościołem. Tego nie naucza Biblia i nie naucza teologia reformowana. Każdy zaś biblijnie wierzący Chrześcijanin powinien zauważyć, że Pismo naucza, iż w Chrystusie nie ma już Żyda ani Greka, a jest zupełnie nowy człowiek stworzony w wyniku pojednania jakiego dokonał Chrystus. Dlatego wierzymy w jeden kościół, jedno zgromadzenie łączące ze sobą w jedności zarówno Żydów jak i pogan.

Dlatego dzieci ”wybranych kalwinistów” też są objęte tym przymierzem, a chrzest niemowląt traktowany jest niczym obrzezanie w judaizmie.

Reformowanymi są zarówno paedobaptyści, jak i credobaptyści. Paedobaptyści (prezbiterianie) wierzą, że chrzest jest znakiem nowego przymierza, tak jak obrzezanie było znakiem starego przymierza. Skoro więc obrzezywano dzieci tych, którzy sami uczestniczyli w przymierzu mojżeszowym, tak więc i chrześcijanie chrzczą dzieci dla włączenia ich w przymierze, w którym sami przez wiarę biorą udział, zachowując pryncypium grzechu pierworodnego skutecznego wobec każdego człowieka. Trzeba pamiętać, że nie zgadzają się z tym credobatyści m.in. baptyści reformowani i udzielają chrztu wodnego tylko na podstawie wiary, uznając chrzest niemowląt za niebiblijny. Nie ma więc jedności w tym względzie, ale autor artykułu te poważne różnice ma za nic i przedstawia czytelnikowi tylko to co pasuje do jego wizji kalwinizmu.

Chrzest w kalwinizmie nie jest więc traktowany jako zawarcie Nowego Przymierza z Chrystusem, ale jako włączenie do przymierza kalwińskiego.

O jakim przymierzu kalwińskim mówi autor? Czy to Kalwin umarł za nas? Czy to Kalwin jest jednorodzonym synem bożym? Czy można w tym stwierdzeniu być bardziej kłamliwym? Zawsze i wszędzie, niezależnie od tego czy udziela się chrztu dzieciom czy nie, chrzest jest wejściem do Nowego Przymierza z Chrystusem. Chrzest dzieci dotyczy też Luteran, czy im też autor zarzuci wprowadzanie do przymierza luterańskiego? Autor nawet nie próbuje ukryć kłamstw, które serwuje czytelnikowi licząc na jego ignorancję lub łatwowierność.

Kalwiniści dzielą się na ”pięciopunktowych”, uznających wszystkie pięć dogmatów TULIP i ”czteropunktowych”, którzy wierzą, że Jezus umarł za wszystkich, lecz mimo to uznają pozostałe cztery dogmaty.

Ci, którzy uznają czteropunktowy kalwinizm nazywają siebie kalwinistami, ale de facto nimi nie są. To tak jakby ktoś nazywający siebie chrześcijaninem nie wierzył w inkarnację Logosu czy członek zboru zielonoświątkowego nie wierzył w chrzest duchem. Nazywanie siebie kimś nie oznacza, że jest się tą osobą. Doktryna liczbowo ograniczonego, przez Boży wybór, pojednania jest jedną z kluczowych prawd biblijnych czyniących pojednanie Chrystusa prawdziwie nieograniczoną w swoim skutku.

Koniec cz. I.

Autor: Bogusław Jasiewicz