WOJNA ŚWIATÓW
Kobiety, które dzisiaj protestują przed siedzibą PiS grożą, że nie pozwolą by 13 osób decydowało o ich prawach. A co jeśli te 13 osób zgodziłoby się na aborcję z przyczyn pato embrionalnych, a dokładniej podejrzenia możliwości urodzenia dziecka z poważnymi wadami? Wówczas te 13 osób mogłoby decydować o losach kobiet? Tego typu logika argumentacji sprowadza nas do poziomu „Kali ukraść krowa – dobrze, Kalemu ukraść krowa – źle”. Czy jednak po ideologach lewicowych, którzy uważają konsensus społeczny za najwyższą obiektywną normę, nie można było by się spodziewać chociaż odrobinę spójności? Najwyraźniej nie. Wprzęgają oni do tego marksistowską teorię krytyczną społeczeństwa, która nie tworzy nic, poza podziałami społecznymi wg starożytnej zasady „divide et impera”. To co daje protestującym kobietom ułudę dbania o ich prawa, tak naprawdę niszczy podstawowe struktury na których zbudowane jest nasze społeczeństwo. Te wartości przekazywali nam nasi ojcowie, dzisiaj nie mają one żadnego znaczenia, ponieważ to indywidualne dobre samopoczucie ma najwyższą wartość.
Te same panie odgrażają się, że obecna władza przez fakt, że Trybunał Konstytucyjny wydał takie a nie inne orzeczenie, zadarła z kobietami. Jest takie anglojęzyczne przysłowie: hell hath no fury like a woman scorned (nawet piekło nie zna większej furii niż zlekceważona kobieta – tłum. własne) Ta furia, którą dzisiaj kobiety podnoszą przeciwko TK i jego decyzji, może jednak w przypadku przejęcia władzy przez ich orędowników obrócić się przeciwko nim. Jeśli konsensus społeczny jest najwyższym organem moralnie obiektywnej prawdy, to co powstrzyma marksistów, dla których jeszcze wyższym dobrem jest samo państwo, przed uznaniem np. kobiet chorych jako niespełniających standardów człowieczeństwa, co może prowadzić do ich fizycznej eliminacji ze społeczeństwa – dokładnie jak w przypadku aborcji? Z chrześcijańskiego punktu widzenia, a wszak większość jednak Polaków identyfikuje się jako chrześcijanie, to protestujące panie tak naprawdę zadzierają że swoim Stwórcą, stając w jawnym buncie przeciwko przykazaniu NIE ZABIJAJ!
Siostra Małgorzata Chmielewska, przełożona katolickiej wspólnoty „Chleb życia” uważa, że to czego dokonał TK to chwyt polityczny i po zmianie władzy doprowadzi to do dopuszczalności aborcji na życzenie. Zgadzam się z tym w stu procentach, nie zmienia to jednak faktu, że zgodnie z poleceniem naszego Pana z 28 rozdziału Ewangelii Mateusza mamy nauczać narody wszystkiego co On nas nauczył, a przecież potwierdził On wyraźnie przykazanie NIE ZABIJAJ nie podając przy tym żadnych kwalifikacji, które czyniłyby wyjątek. Małgorzata Chmielewska opublikowała w jednym że swoich wpisów: „Jestem przeciwna zabijaniu dzieci nienarodzonych, w tym niepełnosprawnych. Sama, jak wiadomo, wychowuję niepełnosprawnego, przybranego syna. Jednak są sytuacje, w których trzeba zostawić sumieniu kobiety-rodziców wybór. Do heroizmu nie można zmuszać”. Argumentacja ta z gruntu fałszywa i wynika z katolickiego nauczania o zasługach. Nic dalszego od prawdy. Urodzenie i wychowanie dziecka chorego może w ludzkich oczach wydawać się heroizmem, ale w oczach Stwórcy i Władcy wszystkiego jest wypełnieniem naszej powinności w stosunku do Niego. To on kreuje każdego z nas w łonie matki i umieszcza nas tam, by ci którym powierza On to zadanie dbali o to nowe ludzkie życie niezależnie od okoliczności. To w Jego ręku jest nasze zdrowie lub choroby i w Jego ręku jest nasze życie lub śmierć.
Do moich braci i sióstr, którzy uważają, że problem ten jest rozdmuchany, a nikomu nie należy narzucać czegokolwiek. „Mnie jest dana wszelka władza na ziemi i na niebie” powiedział Jezus w 18 wersecie 28 rozdziału Ewangelii Mateusza i my jako Jego słudzy powinniśmy postępować dokładnie zgodnie z tym twierdzeniem. Głoszenie Bożej prawdy o jego sprawiedliwych rządach nad światem jest naszym obowiązkiem, niezależnie czy to się komu podoba czy nie. Dla jednych jest to „woń ku życiu” dla innych „ku śmierci” jak to napisał Apostoł Narodów. Mamy te prawa głosić narodom, a nie tylko jednostkom i to całe narody wraz że swoimi władzami powinny się podporządkować królowaniu Jezusa Chrystusa. Oszukujemy sami siebie, jeśli twierdzimy, że nie możemy głosić praw Bożych i domagać się ich poszanowania od całych narodów.
Chciałbym zwrócić uwagę, że stoimy nie naprzeciw ludzi i nie z nimi chcemy walczyć. Nie chcemy walczyć z kobietami, ani mężczyznami, ale chcemy walczyć o mężczyzn i kobiety, które się jeszcze nie narodziły. Pani mecenas Katarzyna Przyborska na łamach TOK Fm powiedziała: „Płód w łonie matki nie może być traktowany na równi z kobietą, bo on żyje tylko i wyłącznie dzięki matce. Pacjentem jest zawsze kobieta, a nie płód”. To jest to z czym walczymy, ze światopoglądem, który twierdzi, że człowiek może decydować kto jest człowiekiem. Używanie bezosobowych zwrotów typu płód, ma tylko i wyłącznie wyłączyć głos sumienia. Gdyby zamiast słów „pacjentem jest zawsze kobieta, a nie płód” użyć „ pacjentem jest zawsze kobieta, a nie dziecko”, jakże okrutnie by to brzmiało w naszych uszach. Kto dał prawo tej pani decydować o tym czyje życie jest bardziej wartościowe? A co jeśli władza zdecyduje się na przyjęcie normy człowieczeństwa wysokość 185 cm ? Co wówczas? Każdy poniżej tego przedziału byłby skazany na śmierć?
Dla uzasadnienia swoich poglądów ta sami pani Przyborska twierdzi, że: „Bo jeśli wyjdzie na USG, że kobieta ma urodzić bezczaszkowca, którego mózg pływa w płynie owodniowym i nie ma pewnie żadnych szans, żeby się urodził i żył długo, to miesiące do porodu będą dla niej olbrzymim stresem”. Używa się skrajnych argumentów, aby nadać wypowiedzi realną wartość. Idąc tym samym tropem mógłbym powiedzieć, a co jeśli lekarz się pomyli i dziecko urodziłoby się zdrowe? Co jeśli diagnoza jest zła, a aborcji dokonano? Tego typu argumenty są obciążone ogromnym prawdopodobieństwem oraz w każdym wypadku są indywidualne, tymczasem na podstawie pojedynczych przypadków próbuje się tworzyć prawo uniwersalne. Mówimy tu wszak o principiach.
Bracia i siostry w Chrystusie nie walczymy z ludźmi, ale ze światopoglądem. To co się dzisiaj dzieje to wojna światopoglądów: judeochrześcijańskiego i zsekularyzowanego. To wojna między światopoglądem, który nadaje człowiekowi ludzką godność oraz jego prawa według społecznej umowy i według tej umowy może ich człowieka pozbawić, a światopoglądem, który twierdzi, że godność człowieka wynika z faktu nadania mu jej przez Stwórcę i w związku z tym nikt, i nic nie może o niej decydować, tym bardziej jej naruszyć.
Autor: Bogusław Jasiewicz